"Portal: A Dataspace Retrieval"
autor: Rob Swigart
(c) 1987
tekst oryginalny: Scribd
Tłumaczenie: Filip Dąb-Mirowski
(c) 2008
******
Prolog 1/4
Zawsze byłem typem samotnika. Dlatego
zgłosiłem się do tej misji. A jednak, ten pusty świat pode mną,
przerażał nawet mnie.
Dolecieliśmy nad Florydę. Teraz byłem
pewien, że to Ziemia. Rozległe instalacje przylądka Canaveral
wyglądały jak jedno wielkie trawiaste pole, ale ich zarys dawał
się łatwo dostrzec, a monumentalna wieża startowa startowa
wyglądała na sprawną. Dopiero kiedy wylądowaliśmy, dostrzegłem,
że jej stan daleki jest od ideału.
Spacerowałem po okolicy, zaglądając
do niektórych, nadal stojących budynków. Wszystkie były puste i
ciche. Mewy krążyły nad moją głową, małe zwierzęta przemykały
skrajem łąki; ptaki ćwierkały. Znalazłem nieznanego mi typu
terminal, w jednym z budynków. Na niewielkiej tabliczce widniały
słowa "Mindlink XV3-2044". Włączyłem go ale nic się
nie stało. Terminal nie działał, a ja nie potrafiłem znaleźć
przyczyny. Nie miał ekranu, klawiatury, tylko coś co uznałem za
projektor holograficzny i tą tabliczkę. W zasadzie, nie jestem
pewien czy to faktycznie terminal.
Gyges, wyjątkowo, nie była pomocna.
Wszystkie jej systemy doradcze, cała potężna sztuczna
inteligencja, nie były mi w stanie pomóc, toteż poprosiłem ją o
przejrzenie dziennika pokładowego.
Trajektoria naszego lotu przebiegała
planowo. Osiągnęliśmy 87.79% prędkości światła w pierwszych
pięciu latach rzeczonego lotu. Potem, coś przerwało program. Gyges
nie była w stanie zanalizować przyczyny. Pokaźna część pamięci
została skasowana. Strumień protonowy? Anomalia magnetyczna?
Czerparka zachowała się planowo. Prędkość wzrosła do 93.45% C,
później 94, 95, 96, 97. Rozszerzenie czasu wpłynęło na obwody w
sposób, którego Gyges nie potrafiła określić.
Nigdy nie dolecieliśmy do systemu 61
Cygni.
Wsłuchiwałem się w nagrania. Głównie
syk wysokiej prędkości danych, piskliwe gaworzenie bitów płynących
przez nadprzewodniki obwodów. Czemu to robię? Nie mam pojęcia. Nie
ma nic innego co można by zrobić.
Raz zdawało mi się, że coś słyszę.
Poprosiłem o coraz wolniejsze powtórzenia. Próbowałem filtrować
i modulować te dźwięki. Brzmiało to prawie jak muzyka, chór,
wielogłosowy wzorzec. Zmieniałem częstotliwość to w górę, to w
dół.
Słyszałem coś, co musiało być
imieniem : Peter Devore.
Musze się mylić, a jednak to imię
tam było, ukryte wśród jednolitego szumu danych, wyraźne.
Wsłuchiwałem się w to ciągle od nowa. W końcu wyszedłem na
zewnątrz.
Był ciepły, wiosenny dzień.
Delikatna bryza wiała od strony oceanu. Powietrze było czyste,
smakujące solą i ozonem. Był tak bardzo podobny do dnia w którym
opuściłem te polany Alice Springs (ile to już lat?), że poczułem
dziwną dezorientacje. Dla mnie, to było jak gdyby wszyscy i
wszystko co znałem zniknęło w ciągu jednej nocy.
Gyges przeszukała wszystkie dostępne
częstotliwości i wszystkie kanały.
Na świecie nie było nikogo, więc
podniosłem statek i poleciałem wolno nad ziemią, szukając.... sam
nie wiem czego.
Tam gdzie Waszyngton rozkwitał nad
Potomakiem (dopiero wczoraj!) znalazłem rzadki teren parkowy tu i
tam naznaczony pradawnymi monumentami: Pomnikiem Lincolna,
Postumentem Waszyngtońskim, budynkiem Kapitolu. Pentagon był tylko
zarysem, pentagonalnym nasypem porośniętym trawą.
W bibliotece Kongresu znalazłem mapę
podpisaną "Światowe regiony administracyjne Intercorp - kopia
archiwalna" z datą 14 sierpnia 2077. Mapa zawierała coś, co
zdawało się być organizacyjnym podziałem Rady Intercorp.
Nie poznaję żadnej z tych nazw. Za to
znalazłem wycinki z historii XXI wieku. Moja podróż została
oznaczona w 2004 roku. Poniedziałek, 24 Maja. Jeden z pierwszych
naddźwiękowych promów suborbitalnych dostarczył mnie na "Czerpak"
Gyges. Było tam wszystko. Sieci informacyjne w tamtym czasie na żywo
transmitowały całe wydarzenie. Ale już kiedy opuszczałem orbitę
Marsa, nikt o mnie nie pamiętał. Wydaje się, że tyle innych,
ważniejszych wydarzeń rozgrywało się na świecie.
We wpisie z czwartku, 5 lutego, 2076
roku. "Gyges 61 Cygni, telemetryka jednoosobowej ekspedycji
przestała działać. Weryfikacja sygnału wskazuje na wyłączenie
się jednostki. Przypuszczalnie zaginęła."
Tylko tyle. "Przypuszczalnie
zaginiony". Żadnych prób zrozumienia co się stało.
Prolog 2/4
Oczywiście, nie miałem pojęcia ile
czasu minęło. Kiedy statek wypuścił mnie ze swoich trzewi 200
milionów kilometrów później, byłem zdezorientowany i zagubiony.
Później, kiedy przemknęliśmy nad Południowym Atlantykiem na
naszą pierwszą orbitę, byłem zaniepokojony.
To nie był świat jaki opuściłem,
chociaż ogólna geografia się zgadzała. Była zakotwiczona
kolistość Antarktydy, zachodnia półkula, szeroka wypukłość
Syberii, arktyczna czapa lodowa, ale gdzie były wszystkie miasta?
Gdzie nieustający komunikacyjny zgiełk? Gdzie oznaki ruchu i
ludzkiego życia? Planeta wokół której orbitowałem była pusta.
Jednak był to ten sam układ
słoneczny. Kolonie LP-5 nadal unosiły się wokół ich punktów
libracyjnych, chociaż były zbyt ciche. Księżyc krążył nad
głową, jednak żadne głosy nie dochodziły z jego baz. Z cała
pewnością, liczba satelitów pogodowych i przekaźnikowych
zwiększyła się odkąd mnie nie było, jednak nie wymieniały
między sobą nic prócz sygnałów testowych.
Wydaje się, że ledwie wczoraj złożono
mnie w skomplikowane objęcia pola kriogenicznego na pokładzie
Gyges, gdzie zapadłem w sen. Dla mnie to było wczoraj, chociaż
minęły lata. Powinienem był się obudzić na orbicie 61 Cygni
gdzie przez rok obserwowałbym bym tę podwójną gwiazdę.
Tak się nie stało.
Gyges trzymała mnie w polu
kriogenicznym, pod opieką najbardziej zaawansowanego, obdarzonego
sztuczną inteligencją komputera jaki naukowcy Intercorpu potrafili
wytworzyć w początkach XXI wieku. Mówiła i rozumiała standardową
angielszczyznę. Posiadała umiejętności intuicyjne i dedukcyjne
niezliczonej liczby ekspertów nawigacji gwiezdnej, fizyki i
biologii, podtrzymywania życia, rozrywki i adaptacji
psychologicznej. Nie spodziewałem się żadnych problemów.
Ale obudziłem się (jak się wydaje)
ledwie chwilę po tym jak wszedłem do pola kriogenicznego 200
milionów kilometrów od ziemi i z powrotem, a wszystko się
zmieniło.
Prolog 3/4
Manhattan to monument. Trójkątne, na
mile wysokie piramidy centrum miasta nadal stały, ale były puste.
Wiał zimny wiatr. Dolne East Side to teraz wielka połać zaśmiecona
porzuconymi pojazdami których nigdy nie widziałem. Niektóre z nich
znaczyło piętno wielu pór roku. Kolcokrzewy porosły siedzenia,
przedostały się przez kolumnę kierowniczą (albo przynajmniej
wydaje mi się, że tym były te batopodobne przedłużenia przy
lewym oknie pojazdu).
W końcu, na początku czerwca,
odnalazłem wejście.
Wszyscy przenieśli się pod ziemie.
Oczywiście, ten proces zaczął się jeszcze przed moim odlotem, ale
nie miałem pojęcia, że stanie się aż tak powszechny. Świat
został ponownie zalesiony.
Jest bardzo piękny ale nie ma nikogo z
kim można porozmawiać. Jestem ostatnią żyjącą osobą.
Podziemie to nic innego jak pustkowie.
Niekończące się korytarze, w których rozbrzmiewa echo moich
kroków. Para wodna zbiera się i skrapla na ścianach. Czasem jakiś
podmuch powietrza daje znać o sporadycznie wtrącającej się
kontroli atmosfery, więc nadal gdzieś jest prąd, jednak nie
widziałem działającej maszyny bądź terminala. Nie żebym
wiedział jak je obsługiwać nawet gdyby działały. Windy są za to
popsute i zmuszony jestem używać drabinek technicznych lub schodów.
Nie ma śladu przemocy. To wygląda tak
jakby wszyscy po prostu wyszli lata temu i nigdy nie powrócili.
Gyges pracuje dobrze na powierzchni
planety (naturalnie, zostawiłem Czerpak na orbicie). Została
zaprojektowana z surowością i inteligencją. Śpiewała mi kiedy
przelatywaliśmy nad tym co kiedyś było wschodnimi Stanami
Zjednoczonymi (a teraz nazywanymi, jak przeczytałem na mapie,
"Koalicja Północno-Zachodnia"). Nie ma nic prócz drzew,
jak daleko sięgnąć wzrokiem, albo jak daleko sięgają czujniki
Gyges. Drzewa i wzgórza. To miejsce nazywano Pensylwanią kiedy
odlatywałem, a to było Ohio. Jeziora migocą na północy, blado i
niebiesko.
Wylądowałem na południe od Chicago.
Pętle obudowano kopułą, wszędzie perfekcyjnie zachowane
dwudziestowieczne budynki. Wszędzie poza tym miejscem las i łąki,
rzeka i jezioro.
Wszedłem na teren starego Chicago.
Wejście do kopuły było otwarte. Antyczne wydruki komputerowe
zalegały na ulicach. Wkrótce odnalazłem coś, co wyglądało na
ruchome schody, zastygłe na zawsze, prowadzące w dół. Na
pierwszym poziomie znalazłem szpital. W niektórych łóżkach były
ciała. To pierwszy oznaka obecności ludzi jaką znalazłem.
Ciała były zmumifikowane wewnątrz
podtrzymujących życie namiotów. Z całą pewnością ci ludzie
nie żyli od lat, zresztą ciał nie było wiele. Siedziałem obok
jednego przez kilka godzin. Nie mam pojęcia co się z nimi stało,
co za straszną mieli chorobę, albo czemu porzucono ich w systemie
podtrzymującym życie, który nie działał.
W miejscu, które wyglądało jak pokój
pielęgniarek, na drugim poziomie, znalazłem terminal z małą,
sygnalizującą gotowość świecącą lampką. Może pozwoli mi
odszukać informacje. Postaram się sprawdzić co stało się ze
światem, gdzie podziali się ludzie i czy muszę pozostać sam do
końca moich dni.
Gyges mówi mi, że moja równowaga
psychiczna jest w niebezpieczeństwie. Zbyt długo pozostawałem bez
towarzystwa.
Prolog 4/4
Poza tym poziomem szpitala, drugi
składa się z wielu niewielkich pomieszczeń, wypełnionych biurkami
na których spoczywają staroświeckie, nieczytelne wydruki,
pomarszczone i pożółkłe, z papierem tak zniszczonym, że rozrywał
je mój oddech. Kurz utworzył skupiska o dziwnych wzorach, nawet nie
rozrzucone, a zmiecione pod ścianami i w rogach, tworzące fale jak
gdyby piaskowe wydmy, miejscami rozwiane. Kiedy przechodziłem obok,
kłęby wzbiły się w powietrze i powoli opadały za mną, wirując
w słabym blasku imitujących światło słoneczne paneli ściennych.
To było coś więcej niż pustkowie, prędko wróciłem do
pomieszczenia pielęgniarek i terminala.
Nie zaskoczyła mnie obecność
zasilania. W tym miejscu, emanujący blask oświetlenia zdawał się
czymś naturalnym. Gdzieś, zrozumiałem, działa stacja zasilająca.
Ale czy operowali nią ludzie, czy była zautomatyzowana?
Popatrzyłem na terminal. Lampka
gotowości, albo przynajmniej wziąłem ją za lampkę gotowości bo
tak wyglądałaby w początkach XXI wieku, raziła intensywną
szmaragdową zielenią. Zdawała się przyzywać mnie, nęcąc
skrywanymi wewnątrz odpowiedziami.
Znalazłem zadrukowaną broszurę w
szufladzie:
„WORLDNET
Instrukcja Postępowania w Sytuacjach
Nadzwyczajnych
Węzeł Geneva nr #1347-030Alfa
Standardowy zrzut danych - 11 Listopada
2088
??? Ostrzeżenie ???
Ten dokument NIE jest przewidziany jako
w pełni wyjaśniający obsługę i zarkes usług sieci Worldnet.
Stanowi jedynie wyznacznik postępowania w sytuacjach kryzysowych. W
celu neurotransferu Edmod skontaktuj się z lokalnym węzłem Edmod
SI.
??? Ostrzeżenie ???”
Po spisie treści czytam:
„Cel
W razie katastrofalnej w skutkach
awarii złączy neuralnych, ten standardowy wydruk danych ma za
zadanie pomóc każdemu obywatelowi podłączyć się do sieci
Woldnet.
Katastroficzne awarie mogą być
skutkiem:
? Zagrożenie medyczne, utrata zarówno
osobistego monitoringu jak i psychopołączenia
? Nowa infekcja wirusowa w
pikoelektroniczne organy
? Umyślny lub przypadkowy sabotaż SI
lokalnego węzła lub połączenia
? Pojedyncze włókno, zdalnego
terminala lub przenośnego zasobnika zostało poważnie
zdekalibrowane
? Wywołane szaleństwo lokalnej SI
? Utrata mocy w lokalnym węźle
Podczas gdy Węzeł Genewski (Centrala
przetwarzania SI) uznaje te możliwości za niezwykle mało
prawdopodobne (mniej niż jedna do miliarda), Rada Intercorpu
rozkazuje udostępnić podane niżej instrukcje w formie pisemnej we
wszystkich Urb mrowiskach ludzkich, siedliskach, placówkach,
muzeach lub zabytkach, komorach medycznych i budynkach lokalnych
węzłów.
Dokument ten przeznaczony jest do
użytku jedynie w sytuacjach nadzwyczajnych. Jeśli takowe nie
zachodzą, wszystkie pytania należy kierować do węzła genewskiego
przez węzły lokalne z pomocą standardowego psychołącza lub
kanałów głosowych.”
Wiele z tego co tu napisano było dla
mnie niezrozumiałe. Jak w Canaveral, nie widziałem żadnego ekranu,
za to była klawiatura. Bardzo lekka, a kiedy dotknąłem jej
bocznego owalnego wgłębienia natychmiast zawisła w powietrzu, choć
nawet nigdzie nie stykała się z żadną powierzchnią. Nacisnąłem
ponownie i klawiaturą znowu można było poruszać. Podobnie było z
krzesłem.
Poza standardowymi klawiszami
alfanumerycznymi dostrzegłem jeszcze inne, przedstawiały ikonki i
małe obrazki których znaczenia nie od razu się domyśliłem.
Bałem się. Mimo trzymanej instrukcji,
całe to urządzenie wydało mi się dziwne. Przez jakiś czas
przechadzałem się korytarzami, od jednego pokoju do drugiego, z
niechęcią myśląc o włączeniu terminala. Ale za każdym razem
kiedy wracałem do pokoju pielęgniarek, spokojne światełko
gotowości błyskało do mnie zachęcająco.
Nie było tu nikogo poza mną i
zmumifikowanymi zwłokami.
Pokój pielęgniarek ma kulisty
kształt, wypełnione dziwnymi urządzeniami. Namioty podtrzymujące
życie rozchodzą się stąd promieniście tworząc niemal idealny
okrąg. Drzwi i niewielki podest zajmują resztę powierzchni.
Gapiłem się na klawisze. Małe
obrazki. Jeden wyglądał jak przekrój ludzkiego mózgu. Widziałem
taki sam w Canaveral który podpisano XV3-2044, ale nie znalazłem
żadnego czepka który mógłbym włożyć.
W końcu usiadłem, nie mogąc oprzeć
się ani chwili dłużej. Ustawiłem klawiaturę na wygodnej
wysokości, światełko zamrugało. Terminal sprawiał wrażenie
jakby prędko sprawdzał swoje systemy. Obrazy rozbłyskiwały i
gasły tak szybko, że nie mogłem ich odróżnić, poza słabym
przeświadczeniem, że przedstawiały urządzenia zewnętrzne jako
psychołącze czy holograf. Ekran zajaśniał czerwono po czym
usłyszałem ten dziwnie bezpłciowy głos: "Witaj w Węźle
Chicago. Zalogowałeś się do sieci Worldnet. Przygotuj się na
przesył danych przez psychołącze." Po chwili, głos dodał
"Siatkówka oka nieznana. Psychołącze niesprawne". Miałem
wrażenie jakby przez chwile kilka różnych głosów rozmawiało
między sobą, po czym jeden głos, głośniej niż poprzednio
powiedział "Dziękuję. Zostajesz zalogowany do sieci
Worldnet".
Postać człowieka zamajaczyła przede
mną. Przez chwilę byłem pewien, że znalazłem kogoś, poderwałem
się, zapominając, że klawiatura jest nadal zablokowana na swoim
miejscu, co odbiło mnie z powrotem na fotel. Potem zauważyłem, że
postać nie była pełna, prześwitywała miejscami. Od czasu do
czasu głowa (która nie posiadała żadnych cech) rozpadała się i
zlewała.
Ponownie usłyszałem ten sam
bezpłciowy głos "Witaj w lokalnym Węźle Chicago. Chilink
poinformował Genewę o twojej obecności."
"Co się stało" zapytałem
"Gdzie są wszyscy?"
Nie było odpowiedzi. Postać rozpadłą
się znowu, później złączyła.
Wreszcie spróbowałem wpisać moje
pytanie na klawiaturze.
Głowa uniosła się jakby nasłuchując,
a głos odpowiedział "Nie rozumiemy. Proszę czekać".
Projekcja znikła nagle, jakby wyłączona, a ja patrzyłem na pustą
ścianę pokoju pielęgniarek. Czułem się jakbym obcował z
duchami.
Po kilku chwilach, postać ukazała się
ponownie "Przepraszamy. Wiele systemów z naszej sieci uległo
rozkładowi. Kiedyś mieliśmy ponad 17 miliardów aktywnych
terminali, wliczając biomonitory i łącza satelitarne, ale żaden z
nich nie był aktywny przez ostatnich dwanaście lat. Nie słyszymy
cię. Wysłaliśmy rutynowe zapytanie techniczne do Węzła
genewskiego. Lokalni technicy powinny wkrótce przybyć by dokonać
napraw. W między czasie, proponujemy żebyś skontaktował się ze
Sztuczną Inteligencją HOMER, w celu wysłuchania narracyjnej
rekonstrukcji. Być może HOMER będzie w stanie ci pomóc"
Postać znikła.
Instrukcja mówiła, że powinienem móc
skorzystać z drzwi informacyjnych, zależnie od typu poszukiwanej
informacji: Wojskowość, Historia, Nauka i Technologia, Genealogia,
Stan Zdrowia (dostarczany przez tzw. Osobiste Mierniki, noszone przez
każdego obywatela), Medyczne, Psychologiczne, Geograficzne,
Centralna Informacja i coś co nazywało się Psi-link, co miało
dostarczyć informacje o Nauce Psychicznej, ale zaznaczono - dostęp
zabroniony. No i oczywiście HOMER.
Nie rozumiałem. Nie widziałem żadnych
drzwi. Zjadłem trochę racji żywnościowych które przyniosłem z
Gyges i poprawiłem ułożenie klawiatury.
Światła zamigotały i postać
pojawiła się ponownie. Znowu, musiałem przejść przez tą samą
procedurę. Mojej siatkówki nadal nie było w bazie. Nadal byłem w
węźle Chicago. Psychołącze nadal nie działało.
Tym razem jednak, postać nie zniknęła
na końcu. Powiedziała "Diagnostyka lokalnego węzła właśnie
do nas dotarła. Chilink nie może skontaktować się z Genewą.
Proponujemy abyś zażądał papierowej wersji danych wszystkich
działań sieci Worldnet do celów poznawczych, zachowawczych i
archiwalnych - sugerujemy nazwę pliku "Portal"
"Dlaczego sami tego nie zrobicie?"
Zapytałem.
"Nie mamy uprawnień" postać
odparła "Jesteśmy ograniczoną lokalną SI"
Gyges nie sprawiłaby mi tyle kłopotu.
W takim razie, zażądałem wydruku
danych.
Postać powiedziała "Proszę,
umieść kciuk na próbniku biomonitora."
Nie miałem pojęcia co to miało
znaczyć i przez dobrą godzinę szukałem tego próbnika. W końcu
znalazłem coś co wyglądało jak rozgrzana blaszka. Kiedy położyłem
na niej palec (a było to chyba setne miejsce w którym próbowałem
!) zamruczało krótko, a później dwukrotnie błysnęło żółto.
Kiedy powróciłem do terminala, postać podziękowała mi.
Później, dowiedziałem się, że
Centrala Informacyjna mogła dostarczyć pełną wersję tekstową
wszystkich interakcji i czynności użytkowników ludzkich z siecią
Worldnet. Myślę, że połączę te dane z moimi nagraniami
głosowymi i prześlę przez Gyges na statek.
To co teraz przeczytasz, to moje
doświadczenia z połączenia Worldnet.
„WorLDNET Przesyłanie Danych
WorldNET Odbieranie Danych
Rewizja danych
Podmiot: DNA#123671 (Podmiot poddany
weryfikacji - analiza stanu zdrowia - analiza materiału pobranego w
biopsji).
Dzień pierwszy, 1 Czerwca, 2106”
Przede mną migotał napis:
„Raport lokalnego węzła:
niezakończony transfer zapytania z
Centralna Informacja
Zarządzenie sprawdzenia systemu
Przerwanie transferu zapytania.”
Nie miałem pojęcia co to za
niezakończone pytanie. Tekst zniknął, zamiast tego pojawił się
zestaw dwunastu drzwi, wszystkie w innych kolorach, każde oznaczone
ikonką, a żadna z nich nie przypominała klawiszy mojej klawiatury.
Jeden z nich oznaczono splecionymi literami C i I - które uznałem
za odpowiednik Centralnej Informacji. Sprawdziłem te drzwi (tak na
poważnie, taki sześcian albo klocek wiszący w powietrzu, chociaż
faktycznie miał w sobie coś z drzwi). Nie wiedziałem jak mam wejść
do środka..
Nacisnąłem klawisz symbolizujący
ludzki mózg.
Postać pojawiła się przed rzeczonymi
drzwiami. "Z przykrością zawiadamiamy, że psychołącze nadal
nie działa. Lokalne narzędzia diagnostyczne pracują nad tym
problemem. Aby wejść do zasobu danych popatrz na interesujące cię
drzwi i naciśnij przycisk oznaczony ikoną kryształku danych".
Z czterech klawiszy, tylko jeden jako
tako przypominał kryształ, więc popatrzyłem na drzwi CI i go
wcisnąłem.
CENTRALNA INFORMACJA otworzyła się
szybko, ukazując pokój pełen zmiennych, żółtych i złotych
kształtów. Pojawił się stół (nie, nie stół taki normalny -
tylko płaska, horyzontalna powierzchnia). Na niej leżały trzy
obiekty. Przypominały mi słoik majonezu, skupione cylindry
olśniewającego błękitu. Nie miałem innego pomysłu toteż
popatrzyłem na ten najbliżej mnie (opisany, z pomocą unoszącego
się obok tekstu - Wiadomości, priorytet 3: CCNode) i nacisnąłem
klawisz.
Postać pojawiła się ponownie. "Z
przykrością zawiadamiamy, że utracono wizję i dźwięk z bazy
danych. W tej chwili, wszelkie informacje mogą być przedstawione
tylko w wersji tekstowej. Lokalne narzędzia diagnostyczne pracują
nad tym problemem. Worldnet pragnie podziękować ci za cierpliwość".
Postać znikła.
Potem, baza danych otworzyła się
wypuszczając z siebie tekst, który zawisł w powietrzu:
„PRIORITY: CCNode: FILE 1 OF 3
TRANSFER DANYCH ZAINICJOWANY!
Wpisane przez: Ezekiel Fortune,
DNA#93675791/2478A
Przysłane, dziennik - 23 listopada,
2093, węzeł Christchurch
Czas lokalny 1506:55
Adresat: Centrala Worldnet Genewa
Zachowano w pliku @28922CCN
Dzisiaj rano otworzyłem jednostkę
Med10 w celu dokonania konserwacji - mieliśmy ostatnio nową
odmianę wirusa, tutaj w Christchurch, coś, czego nie widziałem od
prawie dwunastu lat. Nie było to nic poważnego; kilka owiec w
stanie letargu. Med10 poprowadził mnie przez zwyczajową serie
testów, kiedy to razem sprawdzaliśmy DNA wirusa. Nagle, psychołącze
oszalało; wyglądało jakby cały system miał się zaraz
przeciążyć, wliczając w to zwarcie mojego połączenia. Musiałem
mocno oberwać w hippocampus bo zaczęły się majaki - widziałem
świecący tunel, światła na niebie, chłopaka zgarbionego przy
mojej konsolecie, spacerującego przez mokrą od rosy łąkę - całą
serie różnych, bardzo realistycznych obrazów, które odebrały mi
świadomość. Później nic. Cała sieć Worldnet nie była dostępna
przez ponad godzinę.
Priorytet wiadomości 3
Wpisane przez: Ezekiel Fortune,
DNA#93675791/2478A
Przysłane, dziennik - 24 listopada,
2093, węzeł Christchurch
Czas lokalny 1004:05
Próbowałem wszystkich urządzeń,
wszystkiego - tutaj i w samym węźle Christchuch. Z Genewą nadal
brak połączenia. Psychołącze nie działa, ale i tak nie mam do
niego zaufania po wczorajszym. Przekierowanie przez inne węzły
przyniosło dziwne wiadomości: Rada Intercorpu bada psycho kartoteki
ludzi chcących oprzeć się Migracji. Zapytałem czym jest ta cała
„Migracja”? Jestem tylko prostym technikiem weterynaryjnym. Rada
nie odpowiedziała. Znalazłem wskazówki w zastrzeżonych strefach
SciTech. Trwa budowa Pola na Południu. Jakiego znowu Pola?
Zapytałem. SciTech podał kilka porównań ale nic mi to nie mówi.
Priorytet wiadomości 3
Wpisane przez: Ezekiel Fortune,
DNA#93675791/2478A
Przysłane, dziennik - 25 listopada,
2093, węzeł Christchurch
Czas lokalny 0954:21
Odkąd rozpoczęto Migracje sieć pełna
jest plotek. Jakiś rodzaj promieniowania zabija ludzi na świecie.
Węzeł Elpie 5-4 mówi, że nowa wojna wybuchła w Antarktydzie, ale
ktoś w Nairobi powiedział, że to tylko stare wiadomości z ataku
na Erebus. Dlaczego Rada nic nie robi? Dlaczego nazywają to
Migracją? To sugeruje, że ludzie gdzieś się udają, a nie
umierają.
HISTORIA
WPIS: RUCH ANTYMIGRACYJNY
We wczesnym 2093 roku Rada Intercorpu
stworzyła bazę danych ludzi, zawierającą 204,975,612 pozycji
psychicznego sprzeciwu wobec Migracji. Wszystkie nazwiska dostępne
są z poziomu monitoringu Stanu Zdrowia, przez SI Centralnej
Informacji w trybie informacji podstawowych. Algorytmy poszukiwawcze
zmodyfikowano o parametry etniczne, lingwistyczne i geograficzne.
Rozkaz podpisał Regent Sable, Protektor.
<...>
<koniec tłumaczenia>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz