czwartek, 12 listopada 2015

O dystrybucji ebooków - zmiany, zmiany, zmiany.

Mijają lata, a świat się zmienia.

Truizm ten dotyczy tym razem platform do selfpublishingu - Wydaje.pl i Virtualo.


Pierwszy z serwisów, jeden z najstarszych na polskim rynku, zakończył swój żywot w mało przyjemny sposób. O całej sprawie wiadomo raczej niewiele ponieważ z początku wydaje.pl po prostu zniknęło z sieci. Na fejsowym profilu, właściciele tłumaczyli, że z finansowania wycofali się inwestorzy, wobec czego nie ma pieniędzy na dalsze utrzymywanie serwerów. Później opulikowano informację, że jednak kasa będzie i karawana jedzie dalej. Ale chyba na dobrych chęciach się skończyło ponieważ ostatecznie nie tylko domena wypadła z obiegu, ale i fejsowy profil, adresy, telefony i pieniądze autorów (którzy nie dostali swojej działki ze sprzedaży). Ot, bankructwo jak ich wiele było i będzie. Mi wydaje.pl wisi raptem 8,78 zł, ale inni mają pewnie gorzej.


Druga zmiana dotyczy serwisu Virtualo.pl.
Tutaj sprawa ma się trochę inaczej, serwis niby nie zostaje zamknięty, a tylko zmienia dotychczasową formułę współpracy przekazując obsługę autorów i self publisherów serwisowi ebookowo. Może to i dobrze, bo kontakt z virtualo był dość ciężki. Ciągła karuzela osób odpowiedzialnych, chaotyczny sposób rozliczeń, nie ułatwiały życia. Dostałem wybór, rozwiązać umowę na dotychczasowych warunkach, albo podpisać nową z ebookowo. Zdecydowałem się na to pierwsze, bo nie chciałem dublować kanałów dystrybucji. No i znowu problem z kasą. Wysyłałem maile i dzwoniłem kilkukrotnie, ale Virtualo nie było mi w stanie podać wysokości należności jakie są mi winni. Ich serwis nie daje możliwości obliczenia kwoty do wypłaty, jak robi to Smashwords czy Amazon, pokazuje tylko ile się sprzedało i jaki procent z tego należy się autorowi. To trochę za mało, bo wypłaty zlecałem czasem w połowie roku, a czasem na koniec i dzisiaj nie wiem, ile wypłaciłem, a ile pozostało nierozliczone. Ponieważ kwota ta, to mniej więcej 20 zł, jakoś nie zebrałem się by sprawę potraktować poważnie i z większą werwą. Niemniej kiedyś się wezmę, a niesmak pozostanie.


A skoro już jestem przy narzekaniu na platformy dystrybucyjne, śpieszę donieść - na zachodzie bez zmian. Amazon z uporem lepszej sprawy wywala wszelkie publikacje w językach innych niż przewidziane systemem. Mimo więc, że "Post Mortem" sprzedawało się tam w wersji polskiej prawie przez 3 lata (kilkuset czytelników), to teraz nie ma siły by dodać je do sprzedaży na dłużej niż kilka dni. Zazwyczaj publikacja w naszym języku zostaje zdjęta w ciągu 48h (co i tak nie przeszkadza mi sprzedać kilku egzemplarzy w tak krótkim czasie). To samo z "Ja, powstaniec". Kiedy pójdą po rozum do głowy i dodadzą obsługę naszego kraju? Chciałbym to wiedzieć.


Wymienione perturbacje skłoniły mnie do uporządkowania kanałów dystrybucji. Wysłałem zapytania do Publio i Legimi, a w międzyczasie nadal trzymam się nieocenionego Smashwordsa. Niestety, smash eksportuje content tylko do dwóch popularnych wśród Polaków serwisów - Apple Store i Kobo. Niby ma też opcję wysyłki do Amazona, ale nie dotyczy to naszej wersji językowej. W każdym razie, jeśli chodzi o rodzime źródła to moje ebooki można dostać przez Beezar.pl. Jak ta współpraca się ułoży, zobaczymy. Oby inaczej niż z wydaje i virtualo.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz